Szukaj na tym blogu

29/09/25

"Trójkąt Trzech Cesarzy"

Powiastka zadana z podkreślonych wyrażeń.
Miłej lektury:-)


   Moje Dziatki. To opowieść z już nieistniejącej (niestety) krainy. Enklawy powstałej na skutek negocjacji Trzech Wielkich Cesarzy: Białego, Czerwonego, Niebieskiego. Powołanej do życia dzięki ich porozumieniu, po wyniszczającej Wojnie Totalnej. Skrawka ziemi wolnego (w założeniu) od przemocy, nadzoru i wszelkich knowań.
Jak to zazwyczaj bywa – drogie dziatki – szczytne idee (po śmierci ojców) wypaczają się w oczach dzieci i stanowią karykaturę
w postrzeganiu wnuków. Nastała czarna godzina…
Z czasem ten niewielki spłachetek wielce urodzajnej gleby, u zbiegu trzech granic, czyli Trójkąt Trzech Cesarzy, stał się areną walki wywiadowczej, źródłem rodzących się konfliktów i miejscem tajnych fabryk broni.
    Ale wróćmy do początków.
Pierwsi agenci:
Bezimienny – Cesarstwa Niebieskiego;
Heweliusz – Cesarstwa Białego;
Tezeusz – Cesarstwa Czerwonego,
zostali oddelegowani na ten teren przez Rady Cesarskie, jako zaufani ludzie. Stanowili rękojmię wykonania postanowienia Trzech Wielkich Cesarzy.
    Musicie wiedzieć, że w „naszym Trójkącie” mogli mieszkać na stałe tylko ludzie dobrej woli, starannie wyselekcjonowani przez Rady. Aby dać zalążek Światu bez granic, a tym samym bez wojen.
W tym celu agenci przemierzali krainę wzdłuż i wszerz, tudzież po przekątnych, wspinając się na wzgórza i nurkując w jeziorach.
A wszystko w poszukiwaniu piżmaka. Na poły legendarnego, płochliwego stworzenia, o wielkiej wiedzy i znajomości ludzkiej duszy. Widzianego po raz ostatni przed Totalną Wojną…
- Niechybnie umknie.
Mruknął markotnie Heweliusz.
Wysoki, chudy – bo nie szczupły – jegomość, z umiejętnością czytania drogi z Gwiazd Nieba. Bezimienny i Tezeusz, podśmiewając się przyjaźnie, między sobą nazywali go pająkiem. Kończyny miał nieproporcjonalnie długie w stosunku do reszty ciała i czasem wydawały się one niesforne. Co było wielce mylące. Sadził bowiem długimi susami. Niedościgle.
A na popasach rzeźbił śliczne figurki. Piżmaka. A jakżeby inaczej…
Choć nikt tak naprawdę nie wiedział, jak on wygląda. Wszystkie trwałe zapisy, cała kultura, jak i połowa populacji Planety, zostały unicestwione na skutek Wojny Totalnej.
Stąd prezentując swoją kolekcję przyjaciołom, pająk Heweliusz zwykł mawiać:
- „Oto piżmak i reszta”.
Bowiem każdy kolejny wyglądał trochę inaczej. A pierwszy – stworzony jeszcze w Cesarstwie Białym – różnił się od obecnego
(z ostatniego postoju), jak Indianin od kowboja.
Bezimienny, spec od obozowiska i aprowizacji, spojrzał na niego pytająco. Lecz zanim Heweliusz zdążył otworzyć usta, Tezeusz spostrzegł wieśniaka przycinającego winorośl w małym gaiku,
w sumie niedaleko od nich, na niewielkich pagórkach przy strumyku. 
Żwawo udał się w jego kierunku.
Bezimienny tylko westchnął.
- Znów Tezeusz pyta o drogę.
Powiedział do zamyślonego Heweliusza.
- Dlaczego?! Powiedz mi, dlaczego? Nikt nie zna istniejących szlaków lepiej od Tezeusza. Po najskrytszych zakamarkach i po ledwo widocznych ścieżynkach porusza się jak po sznurku.
Wkrótce się dowiedzieli.
Czerwony na twarzy Tezeusz wrócił jeszcze szybciej niż podbiegł do tubylca.
- Co za… niechętny troglodyta!
Wypuścił nabrane powietrze przez zęby. Widać było, że szukał odpowiedniego sformułowania.
Obaj – Bezimienny i pająk Heweliusz – wybuchnęli śmiechem.
- Ta kraina już nie jest tak przyjazna, jak za naszej młodości.
Potwierdził ze smutkiem oczywisty fakt i dla towarzyszy.
- Kiedyś to by było nie do pomyślenia.
Posmutniał. 
- Chciałem potwierdzić (kontynuował Tezeusz) czy słyszał
o pogłoskach o obecności piżmaka przy Zielonych Źródłach. I czy skrót, którym podążamy jest nadal do przebycia.
Rozejrzał się z niesmakiem po dziczejącym krajobrazie.
- Coś tam bąknął i wzruszył ramionami na pytanie o drogę,
a odganiał mnie nożycami!
Jeszcze rozeźlony, dokończył wyjaśnienia Tezeusz.
- Tak.
Potwierdził Bezimienny.
- Teraz każdy ma jakieś „swoje sprawki”. Dodatkowo niektórzy chcą odnaleźć piżmaka i wykorzystać jego wiedzę do niecnych celów.
Dopowiedział.
- Tutaj zanocujemy.
Niespodziewanie uciął dyskusję Heweliusz.
- Dobrze widać Gwiazdę Podróżników, a Księżyc za wzgórzem nie będzie nas rozpraszał. Dziś pełnia.
Heweliusz był niekwestionowanym autorytetem w tej kwestii. Zatem, bez zbędnej zwłoki, Bezimienny szybko przygotował posiłek, a Tezeusz rozbił obóz. Zmęczeni, szybko posnęli.
Coś im jednak przeszkadzało… Szum, szelest, coś… się skradało. Nadstawili uszu.
Szuranie nie ustawało.
Nagle stanął przed nimi... piżmak i tupnął nóżką:
- Ile będziecie mnie szukać i nękać?! „Rada Tworzycieli”, przed waszą głupią Wojną Totalną, doskonale wiedziała, iż klucz do duszy ludzkiej znajduje  się w ręku każdego! Każdego świadomego człowieka.
Wysyczał jednym tchem piżmak. Na poły z rozdrażnieniem, na poły z politowaniem.
- Wracajcie do domów i żyjcie w pokoju! I w spokoju.
Zakończył piskliwym głosikiem. I prysnął.
- Czy to mi się śni…?
Westchnął Bezimienny, a pająk Heweliusz rozdziawił buzię, co uczyniło go nad wyraz komicznym. Jednak Tezeusz nie roześmiał się, tylko szybko zanotował słowa piżmaka.
    Powoli wschodziło słonko.
- Nie śniliśmy.
Szeptali po sobie nasi podróżnicy.
Bez słowa zwinęli obóz i ugasili tlące się jeszcze ognisko.
- Panowie.
Zakomenderował Bezimienny.
Nabrał głośno powietrza w płuca:
- Proponuję zdać sprawę Radzie Cesarskiej. Natychmiast. W tym celu udamy się na najbliższą stację!
Ta niesłychana ujma dla prawdziwego podróżnika, a przede wszystkim dla agentów Rady! nie wywołała oburzenia wśród jego kompanów. Wciąż oniemieli, a jednak zdający sobie sprawę
z wagi przesłania, skinęli potakująco głowami.
- Mam tylko nadzieję, że nie spotka nas żadna przygoda. Tym razem kolejowa przygoda. Mam dość wrażeń.
Zakończył Bezimienny.


Opowiadanie wysłane na konkurs:
Sosnowiec 2025